Ciag dalszy odkrywania miasta, oczywiscie tuk tukiem. Odkrywamy niuanse miasta i przenikamy jego klimatem. Pieczone swierszcze, skorpiony i larwy za nami, jesli ktos chce wiedziec, nie byly to rarytasy tajskiej kuchni:D - jak albatrosy piekne z daleka niekoniecznie smaczne:D Gwozdziem programu dzisiejszego dnia bylo tajskie spa, do ktorego zaliczamy ichtioterapie (male rybki wygryzajace naskorek ze stop i brud spod paznokci), masaz stop oraz masaz calego ciala polaczonego z totalnym rozciaganiem i lamaniem kregoslupa 200BAHT=20zl 1,5h (polscy fizjoterapeuci>>uczcie sie!!!:) :):)
Z okazji Halloween na ulicach jedna wielka tajska impreza. Miejscowi wylegaja na ulice i bawia sie swietnie do bialego rana. Tlum porywa i zachwyca, ale dla nas zimnokriwstych europejczykow, powoli staje sie meczacy, wiec w piatek skracajac pobyt w BKK ruszamy na polnoc w strone CHiang Mai, gdzie wybieramy sie na trek po gorach i pobliskiej dzungli.